logo

Nachman z Bracławia: Bajka 1 (Zaginiona księżniczka.)

 © Tekst polski Dariusz Dekiert 2005

 

W drodze opowiedziałem bajkę. Każdy kto jej wysłuchał myślał o pokucie.

A oto bajka.

Pewnego razu był sobie król. Miał on sześciu synów i jedną córkę. Córka była mu ogromnie droga, bardzo go cieszyła i wielce ją miłował.

Pewnego dnia rozmawiał ze swoją córką i zezłościł się na nią. Wyrwało mu się  -„By cię zły zabrał”. Wieczorem udała się do swojej komnaty, a rano nikt nie wiedział gdzie ona się podziała. Ojciec ogromnie się martwił i wszędzie jej szukał.

Gdy wezyr odkrył, że król ma tak ogromne zmartwienie, powstał, poprosił o sługę, konia i pieniądze na wydatki, poczym wyruszył jej szukać. Szukał tak wytrwale przez długi czas, aż ją znalazł. (I oto opowiada jak jej szukał aż ją znalazł). Szedł bardzo długo. I cały czas szukał jej po pustyniach, polach i lasach.

Wędrował przez pustynię, rozglądał się i zastanawiał – „Jak to możliwe, że idę już tyle czasu przez pustynię i nie mogę jej znaleźć? Wejdę na drogę, może dotrę do jakiejś osady.” I szedł dalej bardzo długo.

Potem zobaczył zamek i dużo straży stojących dookoła. Zamek był bardzo piękny, straże zaś stały wokół w doskonałym szyku. Bał się, że straże, nie zechcą go wpuścić do środka. Pomyślał sobie jednak „spróbuję”. Pozostawił konia i ruszył do zamku. Wpuszczono go, a później nikt go nie śledził. Spokojnie mógł tak przechodzić z komnaty do komnaty i nikt go nie zatrzymał. Dotarł do pałacu. Zobaczył tam siedzącego króla w koronie, a wokół liczne straże. Wielu grało przed nim na instrumentach. Atmosfera była niezwykle miła i wzniosła. Ani król, ani nikt inny o nic go nie pytał.

I zobaczył tam wspaniałe potrawy. Podszedł i zaczął jeść, a gdy skończył, odszedł w kąt i tam się położył. Chciał zobaczyć co się będzie działo, aż zauważył, że król polecił przyprowadzić królową. Posłano po nią. Pomieszczenie wypełniło się potężnym hałasem i zapanowała wielka radość, kapele zaś grały i śpiewały, ponieważ przyprowadzono królową. Podstawiono jej krzesło i posadzono obok niego. A była to księżniczka. Zobaczył ją i rozpoznał .

Nagle królowa rozejrzała się i odkryła, że ktoś leży w kącie. Poznała go. Wstała z krzesła, podeszła do niego, dotknęła go i spytała

- Znasz mnie?

- Znam cię, jesteś zaginioną księżniczką - przytaknął.

Spytał ją, w jaki sposób się tu znalazła.

- Bo tacie wyrwało się słowo, odpowiedziała, a tu jest właśnie to złe miejsce.

Opowiedział jej, że ojciec bardzo się martwi. I że szuka jej już od wielu lat. Zapytał:

- Jak mogę cię stąd wydostać?

- Nie możesz mnie stąd wydostać, chyba, że znajdziesz sobie odpowiednie miejsce i pozostaniesz w nim przez rok. Przez cały ten rok musisz tylko tęsknić, pragnąć mnie stąd wydostać i mieć na to nadzieję. Musisz także pościć. A ostatniego dnia roku musisz pościć i nie spać przez cały czas.

Odszedł i zrobił, jak powiedziała.

Ostatniego dnia roku pościł i nie spał. Następnie powstał i ruszył z powrotem. Ujrzał drzewo, na którym rosły przepiękne jabłka. Bardzo mu się spodobały, więc podszedł i zjadł jedno z nich. A gdy tylko zjadł jabłko, upadł i zmorzył go sen. Spał bardzo długo, a sługa budził go, lecz nie mógł dobudzić. W końcu jednak zerwał się ze snu i spytał sługę:

- Gdzie jestem na tym świecie?

- Śpisz już bardzo długo – odpowiedział mus sługa. – Odkąd zasnąłeś, minęło już kilka lat. Ja żywiłem się w tym czasie owocami.

On zaś bardzo się zmartwił.

Wrócił i znalazł ją. Straszliwie się przed nim żaliła i ogromnie martwiła.

- Przez jeden dzień straciłeś wszystko. Gdybyś przyszedł tego dnia, mógłbyś mnie stąd wydostać. Post jest bardzo trudny. Szczególnie w ostatnim dniu. Wtedy zły instynkt bardzo łatwo może nad tobą zapanować. Dlatego powinieneś sobie wybrać kolejne miejsce i znów pozostać tam przez rok. Tym razem w ostatnim dniu będziesz już mógł jeść. Nie wolno ci jedynie zasnąć. Nie możesz również pić wina, aby nie usnąć, bo sen jest najważniejszy.

Poszedł i tak zrobił.

Ostatniego dnia wyruszył z powrotem. Gdy tak szedł, zobaczył źródło. Lustro wody było jednak czerwone i pachniało winem. Zapytał tedy sługi:

- Czy widziałeś? Oto źródło. Lecz lustro wody jest czerwone i pachnie winem.

Podszedł i zaczerpnął trochę. Zaraz potem upadł i spał wiele lat - aż siedemdziesiąt. Szło tamtędy wielu żołnierzy z obozami co za nimi ciągną. Sługa schował się przed żołnierzami. Potem przejeżdżał powóz, w którym siedziała księżniczka. Zatrzymała się, wysiadła i usiadła obok niego. Rozpoznała go i z całych sił starała się go obudzić. Ale on nie mógł się obudzić, więc jęła nad nim rozpaczać.

- Już tak długo starasz się i cierpisz, tyle lat już męczysz się i harujesz by mnie wydostać, a ów jeden jedyny dzień, w którym mogłeś mnie wydostać, straciłeś.

I bardzo płakała.

- Pożałowania godni jesteśmy oboje – powiedziała. - Tak długi czas już tu jestem i nie mogę się wydostać.

Potem zdjęła z głowy chusteczkę i zapisała ją swoimi łzami. Położyła koło niego, powstała, wsiadła do rydwanu i odjechała.

Potem zerwał się i spytał sługę

- Gdzie jestem na tym świecie?

Ten opowiedział mu całą historię. O przechodzących żołnierzach, o powozie z księżniczką, która płakała nad nim i krzyczała: - „Pożałowania godni jesteśmy oboje”. I tak dalej. Potem spojrzał, zobaczył leżącą obok niego chustkę i zapytał skąd to.

- Zostawiła ją i zapisała swoimi łzami – odpowiedział mu.

Podniósł więc chustkę i popatrzył pod słońce. A wtedy zobaczył litery i przeczytał co było tam napisane, jej rozpacz i krzyk. A było tam też napisane, że nie ma jej już w pałacu. Że teraz będzie musiał jej szukać na złotej górze w perłowym zamku; tam właśnie ją znajdzie.

Odprawił sługę i poszedł szukać sam. Szedł tak i szukał jej przez wiele lat. Zastanawiał się: „W osadzie na pewno nie ma złotej góry i perłowego zamku” (bo znał się on na mapach i kronikach) - pójdę zatem przez pustynie i tam poszukam. Poszedł na pustkowia i szukał jej wiele lat.

Kiedyś zobaczył olbrzyma. Był nieludzko wielki i niósł ogromne drzewo. W osadzie na pewno nie było tak potężnych drzew.

- Kim jesteś? - zapytał go olbrzym.

- Jestem człowiekiem - odpowiedział mu.

Olbrzym bardzo się zadziwił i powiedział:

- Już tak długo jestem na pustyni, a nigdy nie widziałem żadnego człowieka.

Opowiedział mu tedy całą historię. Że szuka złotej góry i perłowego zamku. Odparł mu olbrzym, że na pewno taki nie istnieje i próbując go zniechęcić powiedział:

- Głupstw ci ktoś naopowiadał, bo czegoś takiego na pewno nie ma.

Wezyr gorzko zapłakał.

- Na pewno jest, gdzieś przecież musi być – powiedział

Olbrzym jednak dalej go zniechęcał, mówiąc

- Głupstw ci ktoś naopowiadał.

- Na pewno gdzieś musi być - odpowiedział wezyr.

Powiedział mu tedy olbrzym:

- Moim zdaniem to wszystko brednie, ale skoro się upierasz, oddam ci przysługę. Jestem władcą zwierzyny; zawołam więc wszystkie zwierzęta. Biegają przecież po całym świecie, może któreś z nich wie coś o górze i zamku.

Zawołał wszystkie zwierzęta, od najmniejszego do największego i wypytał je. Każde z nich odpowiadało jednak, że nic takiego nie widziało, a wtedy powiedział:

- Widzisz, głupstw ci ktoś naopowiadał. Posłuchaj mnie i zawróć - na pewno nie znajdziesz, albowiem nie ma czegoś takiego na świecie.

Ale wezyr wciąż bardzo się upierał, mówiąc, że z pewnością jest.

- Mam brata na pustyni - powiedział tedy olbrzym do wezyra. - Jest on władcą wszelkiego ptactwa, może ono coś wie, lata wszak wysoko w powietrzu. Może któreś z nich widziało górę i zamek. Idź do niego i powiedz, że ja cię przysyłam.

Szedł tak i szukał przez wiele lat, aż znów znalazł wielkiego człowieka. On także niósł ogromne drzewo i spytał go o to samo co pierwszy. Opowiedział mu całą historię i dodał, że przysyła go jego brat. A ten również próbował go zniechęcić mówiąc, że na pewno coś takiego nie istnieje. A wezyr znów bardzo go prosił i mówił, ze na pewno istnieje.

- Jestem władcą wszelkiego ptactwa. - powiedział mu. - Zawołam je więc, może któreś coś wie.

Zwołał wszystkie ptaki i wypytał je od najmniejszego do największego. Każdy odpowiadał, że nic nie wie o górze i zamku.

- Widzisz, na pewno nie ma czegoś takiego na świecie. - powiedział mu. - Posłuchaj mnie i zawróć, albowiem coś takiego nie istnieje.

Ale wezyr bardzo się upierał i mówił że z pewnością coś takiego na świecie jest.

Powiedział mu zatem:

- Dalej na pustyni mieszka mój brat, a jest on władcą wszystkich wiatrów; przemierzają one cały świat, może będą coś wiedziały.

Szedł tak i szukał przez wiele lat, aż znów znalazł wielkiego człowieka. On także niósł ogromne drzewo i spytał go tak samo. Jemu również opowiedział całą historię. A ten także starał się go zniechęcić. Ale wezyr bardzo go prosił, odpowiedział mu więc, że zrobi mu przysługę, dla niego zawoła wszystkie wiatry i zapyta je. Gdy przybyły wszystkie, wypytał je. Żaden z nich nie wiedział nic o górze i zamku. Powiedział tedy olbrzym do wezyra:

- Widzisz, głupstw ci ktoś naopowiadał.

Wezyr zaczął gorzko płakać i powiedział:

- Wiem, że na pewno istnieją.

Wtedy zobaczył, że przybył jeszcze jeden wiatr, a władca bardzo się rozgniewał:

- Dlaczego tak się spóźniłeś, zwołałem przecież wszystkie wiatry. Dlaczego nie przybyłeś razem z nimi?

-  Spóźniłem się - odpowiedział mu - ponieważ musiałem zanieść pewną księżniczkę na złotą górę do perłowego zamku.

Wezyr bardzo się ucieszył.

- Co jest tam drogie? - zapytał władca wiatru.

Odpowiedział mu, że wszystko jest tam drogie.

- Ponieważ szukasz jej już tak długi czas i tak bardzo się męczysz – powiedział władca wiatrów do wezyra – uwolnię cię teraz od trosk o pieniądze. Dam ci naczynie, a gdy włożysz do niego rękę, za każdym razem wyjmiesz pieniądze.

Rozkazał też wiatru, aby zaniósł go na miejsce. I zaniósł go pod samą bramę. Stały tam straże i nie wpuściły go do miasta. Włożył tedy rękę do naczynia, wyjął pieniądze i przekupił je. I tak wszedł do miasta. A miasto było bardzo piękne.

Poszedł do pewnego bogacza i wynajął sobie kwaterę z wiktem. Musiał się wszak zatrzymać się tam na dłużej, gdyż trzeba dużo rozumu i mądrości aby ją wydostać.

Nie opowiedział jak ją wydostał. W końcu jednak ją uwolnił.


[ modified 20-02-2006 | Content © Dariusz Dekiert